A może nagrasz coś o studiach prywatnych?

Hej, kończę właśnie pierwszy rok i mogę stwierdzić, że mam szczęście jeśli chodzi o mój wybór zarówno kierunku jak i uczelni, jestem całkiem zadowolony. Stosunkowo młody zespół profesorski, ludzkie podejście, wielu praktyków, którzy pokazują jak teoria wygląda w praktyce oraz umiejętność zarażenia pragnieniem posiadania wiedzy jest całkiem niezła. Jasne pojawiają się ,,rodzynki,, jak te o których mówisz, ale jest to na szczęście mały procent i póki co jestem bardzo zadowolony. Mam równocześnie świadomość jak to wygląda gdzie indziej i wiem, że serio po prostu dobrze trafiłem. Oby ta sytuacja się zmieniała wraz z naszą pracą nad tym systemem, bo tak naprawdę od nas zależy jak będzie wyglądać rzeczywistość studencka za kilkanaście lat.

Studiuję 1 rok na AGH elektronikę i telekomunikację i powiem, że to jedno wielkie XD. Przed studiami myślałem, że na studiach chodzi się na wykłady, a student uczy się sam dla siebie z przyjemnością, bo to mogą być rzeczy, przydatne w pracy. Rzeczywistość okazała się brutalna, mianowicie wykłady na tej uczelni są nieobowiązkowe, więc mało kto nie nie chodzi, bo i tak wymagają od ciebie czego innego na ćwiczeniach, a egzamin jest i tak z wykładu. Po pierwszym semestrze poleciało 1/4 kierunku, a pogrom dopiero się zacznie na 2 roku. Czasem szkoda mi, że tracimy taką ilość przyszłych inżynierów, może nawet specjalistów w niszowych branżach, tylko dlatego, że nie umie diagonalizować macierzy, albo obliczać całku potrójnej figur.

Sytuacja z dzisiaj (dwa dni przed rozpoczęciem sesji). Stoję i czekam na doktora by oddać mu sprawozdanie z termy. Doktor zaprosił mnie do swojego gabinetu, powiedział, że musi na chwilę wyjść. Zostawił otwarte drzwi, a na korytarzu czekały dwie Panie prowadzące ćwiczenia: 1-sza młoda 2-ga stara, nie wiedzące, że za rogiem stoję ja i wszystko słyszę. 1 mówi do doktora, że studenci nie chcą iść na egzamin z termy do doktora bo wiedzą, że i tak nic z tego nie będzie, wtedy do głosu dochodzi stara : "A co oni myślą, że wystarczy przyjść się podpisać i wyjść? Niech się wezmą za naukę i pokażą trochę ambicji" Na to odpowiada doktor wykładowca, że no on daje szanse, że oni nie potrafią nic, że musi znany wzór uczyć wyprowadzać przez 15 min" Na to młoda odpowiada, że trzeba im pomóc żeby dali radę zaliczyć, żeby trochę złagodzić żeby zdali i żeby ich doktor przepuścił. Wykładowca powiedział, że no on i tak zrobi z 4 terminy żeby w końcu zaliczyli ale niech pokażą trochę inicjatywy, że zapytał ich jaką formę zaliczenia wolą, czy abc czy pytania otwarte. Gdy staruszka to usłyszała to wpadła w szał, że co studenci mają do gadania, że po co ich pytać, że ma ich nie pytać o formę tylko ma zrobić jak on chce, a oni się nie liczą i poleciała "to jest ten rocznik po-covidowy, oni nic nie potrafią, siedzieli na dupie cały rok nic nie robiąc i śpiąc przed komputerem, oni stali się psychiczni, poprzewracało im się w głowach, niech się wezmą do nauki a nie jedna/dwie osoby coś chce a reszta nadaje się do niczego". Opisałem to bardzo skrótowo i nie potrafię tego przedstawić w ten sposób jak to wyglądało ale wypowiedź starszej Pani była bardzo (moim zdaniem) obraźliwa i poniżająca studentów. Dlaczego nadal tacy ludzie nadal pracują i chcą nami "rządzić" i rzucać nam tylko kłody pod nogi, zamiast wspierać młodych ludzi?

"Powiedzieć znajomym jak to wygląda" Myślę że wszyscy, którzy myślą o studiowaniu albo studiują to wiedzą z czym to się je, ale nic na to nie poradzą. Po doświadczeniach szkoły średniej można domyślać się, że uczelnie wyższe też nie są kolorowe. Problem w tym, że nikt z tym nic nie zrobi i taka jest prawda.

Dotrwałem do końca :) A co do gónwo przedmiotów to ja w technikum musiałem się uczyć historii praktycznie tyle samo co matmy (technik informatyk) a to ani do matury ani do zawodu. Wymagająca nauczycielka i tak powiedziała że okroiła nam materiał (dlatego że chcieliśmy ją zmienić) bo w innych klasach podobno robi po 5 prac klasowych na semestr z 7 tematów każda.

Mam nadzieje że oglądamy przyszłego ministra edukacji

ty no chłop ma racje; ja na szczęście idąc na studia zdawałem sobie sprawę jaki to syf, także nie przeżyłem rozczarowania

Z tym ocenianiem kolokwiów to się zgodzę xd Oceny z kolosów są niekiedy tak losowe, że masakra. Chyba system losujący mają podpięty i klikają wpisz losowe oceny.

Najlepsze było to jak przychodzimy na odróbkę labów bo gościu nie przyszedł na te w terminie nie przyszedł i dał termin w sobotę na 8 i o 7:50 dostajemy telefon, że zaspałem bo miałem imprezę i nie przyjadę xd

Jeszcze nie dokończyłem oglądać, ale troche sie wtrącę do tych rankingów. Te rankingi uczelni są opierane na badaniach które uczelnia prowadzi, poziom nauczania jest na 3/4 miejscu w kolejności. Co nie zmienia faktu że system trzeba zmienić. Plus wydział wydzialowi nie równy ;)

Wszystko w punkt

100% racji!

Aktualnie jestem na 3 roku lekarskiego i to co tu uslyszalem prawie kompletnie sie zgadza poza kilkoma wyjatkami. Część tych ludzi, którzy uczą nigdy nie powinni dostać roboty prowadzącego. Pomijam egotop profesorów, ktorzy ,,zawsze” maja racje a zwykle olewanie. Jeden z prowadzacych zajecia kliniczne z nami, poza pracą naukową i byciem lekarzem jest teź zwiazany z polityką, dlatego też regularnie nam sie spoznia albo w ogole nie przychodzi marnujac tym nasz czas. Druga kwestia to czasami braki w sprzecie, Niejednokrotnie spotykalem sie juz z rozjebanymi mikroskopami. Warto tez zaznaczyc ze mimo ze studiując teoretycznie za darmo wyprawki na ksiazki, stetoskop, podręczniki, fartuch czy tablet do ogarniania notatek są cholernie drogie (W moim przypadku nie jest to jakis problem poniewaz samemu zarabiam na przyjemnosci + dostaje pieniadze od rodzicow aczkolwiek sporo osob regularnie sie skarży na to). Anyway, na ten moment jedyne jakie rozwiazanie widze to moze jakies systemowe (nie wiem dokladnie jakie). Edit: Samemu nie mam co narzekać, bo zdecydowana wiekszosc prowadzacych cwiczenia albo wyklady to bardzo ciepli i życzliwi ludzie jednak mam kilku rodzynkow z ktorymi jedyne co zostalo to sie meczyc

Mitem jest, że w Polsce prawie każdy ma wyższe wykształcenie. 42,5 procent zaledwie z grupy 24-35 lat ma przynajmniej licencjat. Jesteśmy takim średniakiem państw OECD i UE. A jeśli się popatrzy na odsetek tych z doktoratem i wyżej, gorzej wypadły w 2012 r. jedynie Chile, Meksyk i Turcja. Jakieś 160 tysięcy zaledwie ma przynajmniej "dr" przed nazwiskiem. Zainteresowanie doktoratem i wyżej w Polsce systematycznie maleje. W 2017 r. na dziesięć tysięcy w Polsce było 11,7 doktoranta. Znacznie mniej niż w Czechach, Niemczech, Szwajcarii, Hiszpanii,Grecji, Portugalii, Skandynawii, Irlandii, Krajach Beneluksu, Austrii, Wielkiej Brytanii, Liechtensteinie. Te same kraje lepiej wypadły jeśli chodzi o odsetek społeczności z wyższym wykształceniem w grupie 24-35 lat. Mnie natomiast wkurwia, że w takich krajach, jak Niemcy, Australia, Stany Zjednoczone, Kanada, Japonia, Korea Płd., Hongkong, Tajwan, Singapur, Izrael, Belgia, Holandia, Wielka Brytania, Szwajcaria, itd. wystarczy licencjat czy inżynier, aby dobrze wejść w rynek pracy. W Polsce liczy się magister, a na doktorat poza uczelniami nie ma zapotrzebowania. Powinno być mniej magistrów, a więcej licencjatów, inżynierów i doktoratów. Doktorat w Polsce przeciętnie się robi, mając 33-34 lata, habilitację 47-49 lat, a profesurę zwyczajną w jakieś 59 lat. Inna sprawa, że w Polsce doktorat mają lekarze i prawnicy najczęściej, a niewiele jest tych z nauk ścisłych. 25% studentów rzuca finalnie studia, a drugie tyle zmienia kierunek . System Boloński w Polsce się nie sprawdził, gdyż pracodawcy w niego nie wierzą, jak i rodzice nasi. Dlatego każdy chce mieć magistra. Nic dziwnego, że są tacy, co chcą aby wrócić do 5-letnich studiów magisterskich. W Polsce na dodatek zdecydowana większość z tych, co zaczyna doktorat, finalnie nigdy nie broni pracy. Ja robiłem 4 lata na UwB i staram się wrócić. Wykładowca w Polsce może na uczelni robić, co chce. Student czy doktorant nie ma żadnej wartości. Są i tacy wykładowcy, co myślą, że uczelnie mogłyby działać bez studentów, bo ich nienawidzą. Dlaczego zatem takie kanalie zostają wykładowcami?

Ja łącznie z doktoratem na uczelni spędziłem 9 lat aż i wiem, że nasze uczelnie są na dnie w globalnych rankingach, ale naszej kadrze jest to na rękę. Z naszymi szkołami wyższymi lepiej nie będzie, jeśli każda kolejna reforma edukacji wyższej nie będzie pociągała za sobą żadnych zmian personalnych. Tacy "naukowcy", jak Hartmann, Środa, Płatek, Gersdorf, Rzepliński, Gaciąg, Kosiniak-Kamysz, Spurek, Budka, Lubnauer, Rosati, Gowin, Czarnek, Niesiołowski, Liberadzki,Grodzki, Pawłowicz, Matczak, Adamowicz, Karnowski, Trzaskowski, Balcerowicz, Rzońca, Nałęcz, Gross powinni odejść. Bez nich nasza nauka da sobie radę znacznie lepiej. Nasi wykładowcy zamiast na nauce marnują czas na wewnętrzne gierki i wojenki, a także każdy pod każdym dołki kopie. Nasza nauka i uczelnie niszczą się same i to od lat :P

Politechnika Śląska, grafika i zapis konstrukcji, 2 prowadzących, jeden mówi, że rysunek wykonany poprawie, drugi, że niestety nie. Przechodzimy na zdalne, okazało się że był deadline na wysyłanie prac (wiedziała o tym rzekomo jedna grupa, jednak info nie było), po niemiłej wymianie zdań mailowo skończyło się warunkiem 5 ects Drugi przypadek 2 przedmioty projektowe, 1 prowadzący, projekt notorycznie odsyłany mimo poprawek, które sobie zażyczył. Prowadzący dał najpierw gwarancję, że gdy dostarczymy projekty na wybrany przez niego czas i będą poprawne to otworzą usosa w razie jakby było po jego zamknięciu. Niestety szanowny pan poszedł na urlop, a dziekan nie zgodził się na otwarcie usosa mimo tej gwarancji. Kolejne dwa warunki na koncie co łączenie daje 3 i maksymalną ilość ects na semestr. Warto dodać, że nie są to jednorazowe przypadki. Grafikę uwaliło spokojnie z 10 osób, a projekty z 3 grupy po 3 osoby. Ja osobiście do polibudy się zraziłem, ale trzeba to gówno już ciągnąć do końca...

To ja może trochę na odwrót - ja jestem bardzo zadowolony (Informatyka Praktyczna UG) - program kładzie nacisk na nowoczesne rozwiązania i realne umiejętności (ostatni semestr to sama praktyka, przedostatni to projekt). Wykładowcy bardzo spoko, wiadomo część lepsza część dużo gorsza ale da się przeżyć :>

Japonistyka tutaj. Jeśli chodzi o te koła to praktycznie nie istnieją (przynajmniej u mnie na uczelni). Jeśli chodzi o wykładowców to nawet młodzi potrafią zniechęcić i odrzucają. A jeśli chodzi o podręczniki to są z lat 90 czy 80 czasem nowsze, a język się zmienia soo stoimy w miejscu. Hehe co do stania w miejscu to czasem mam wrażenie, że sposób w jaki wykładowcy traktują nas to mam wrażenie, że zatrzymałam się w liceum i przez to jednie moja inna pasja grafika i rysunek oraz moja terapeutka podtrzymują płomień pasji (plus leki antydepresyjne). Plus co do Power Pointą to wersja na uczelni to faktycznie chyba 1 lub 2 wersja tego programu. Plus co do tych maili to faktycznie nie odpisują jak się do nich pisze z zapytaniem o dodatkowy termin, bo było się chorym w wyznaczonym terminie. Więc kadra kadrą, ale materiał i stosunek do przedmiotu eh szkoda strzępić język czasem. Plus założę się, że materiały z japońskiego na innych (zagranicznych) uniwerkach są aktualizowane.

Ocena uczelni w Polsce nastawiona jest na kupowanie przez nie usług zagranicznych firm prywatnych. Im więcej kasy uczelnia zostawi na Zachodzie tym większą ma dotację na studenta dziennego. To trwa co najmniej od 2007 roku. Trochę ten proces powstrzymał Czarnek, jednocześnie robiąc duży transfer kasy do Kościoła. Takie do ut des. Wymagania rynku nie mają nic wspólnego z rozwojem badań naukowych. Rozlicza się pracowników uczelni z badań opublikowanych a nie wdrożonych . Właściwe w każdym kraju na świecie który nie ma własnych korporacji lub przedsiebiorstw państwowych (Chiny) liczą się rankingi a nie efekty materialne. Studenci dzisiaj inaczej niż 20 lat temu pracują w trakcie studiów dziennych nie ma mowy , żeby się czegoś nauczyli. Państwo ich nie utrzymuje, rodzice też nie bo ci , którzy rozpoczeli prace po 1990 roku wiedzą jak się ma płaca do wyksztalcenia po 1990 roku. Właściwie student, który nie zna nikogo, kto zna uczelnie, na starcie jest jakby na kursie przetrwania z marnymi szansami. Informatyzacja dokłada pracy wykladowcom, dlatego mają jeszcze mniej czasu dla studentów.

23:30 połączmy najlepsze uczelnie w kraju z pracodawcami

@Emil róbmy własne "Emilowskie Biuro Karier". Jak bedziesz szukać ludzi to pisz

Sytuacja miała miejsce w 2021 roku. Przedmiot rachunkowość, grupa łączona ekonomia oraz finanse i rachunkowość czyli przedmiot ważny wręcz kierunkowy dla drugiego kierunku. Prowadzący pochodził z Ukrainy, my nie mieliśmy nic do jego narodowości. Był tylko jeden poważny problem - bariera językowa. Otrzymaliśmy od niego materiały po części napisane łamaną polszczyzną trudna do zrozumienia po części skopiowane z jakichś książek po polsku. Prowadzący pyta nas się czego nie rozumiemy. Ktoś zadaje pytanie, on próbuje odpowiedzieć, mało co rozumiemy. Zaliczenie to był jakiś cyrk. Dogadywaliśmy się 40 minut co my mamy w ogóle zrobić, bo on sam źle rozumiał a my jego nie mogliśmy zrozumieć. Dostaliśmy po 2 pytania oraz jedno zadanie z jakimiś operacjami na kontach, gdzie dla nas te operacje to była czarna magia, kompletnie nie wiedzielismy o co chodzi. W każdym razie jakoś zaliczyliśmy. Po tym wszystkim strzyknęli się starości, bo się okazało, że owy profesor prowadzi również inne zajęcia takie jak np.: sprawozdania finansowe czy controlling finansowy czyli kolejne ważne przedmioty. Były pisane pisma do władz uczelni, uczelnia powiedziała, że go zwolnią. Mamy kolejny rok akademicki, kompletnie nic się nie zmieniło, profesor uczy dalej i dalej jest duży problem z barierą językową.

U mnie jest pewien paradoks. Jestem na kierunku około medycznym (Zdrowie Publiczne precyzując) i "uczą", ze w pracy dyplomowej mają najświeższe dane, że jak jest informacja z 2013 roku (sprzed 9 lat) to "dawno,nie prawda" i w ogóleble nie patrzeć na nie, a prezentacje u niektórych to: - dane TYLKO z 1990 - 2000 - rok 2006 - 2001 itd

W czasie zdalnych zajęć na PW mieliśmy napisać referat na zaliczenie pewnego przedmiotu do doktora, który miał już swoje lata. Listownie, nakleić znaczek i wysłać do niego do domu. Chcesz przejrzeć ocenioną pracę? Zapraszam do Warszawy. No chyba że zadzwonisz i akurat ja odbiorę... Ale i tak wszyscy dostali 3 - Ci co nic nie zrobili (umowa na tzw 3 na wejściu) i Ci którzy napisali pracę zaliczeniową xD

Cześć Wszystkim! Dwa lata po maturze tj w wieku 20 lat poszedłem na studia dzienne Logistyka w Lublinie i 3 miesiące po rozpoczęciu studiów uległem poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Ten incydent wykluczył mnie z gry na około 6 lat. Od Października zarejestrowałem się na studia dzienne i rozważam akademik ale trochę też się waham. Mam 27 lat i czy uważacie, że to za póżno na studia dzienne i akademik. Pozdrawiam.

Idę na studia w tym roku, rzecz która mnie najbardziej przeraziła jak się zacząłem zagłębiać jak i co z tymi studiami to obowiązkowy WF, 13 lat mi kazali biegać za jakimś kuź*a kawałkiem skóry, kombinowałem jak mogłem od 5 klasy podstawówki żeby żeby tylko tego nie robić, i jak pomyślę sobie że teraz będe jeszcze sie z tym męczyć to mi się słabo robi, nic mnie tak nie zniechęcało do sportu jak WF w szkole, teraz wakacje maturalne, codziennie staram się jakąś aktywność sportową uprawiać, odnowić swoje pasje sportowe a tu ciul.

Mam nadzieję, że z moim życiowym szczęściem tak, jak w podstawówce, gimnazjum i liceum potrafiłam się szybko i dobrze ustawić, jeśli chodzi o nauczycieli i jeśli chodzi o uczniów i jakieś zajęcia pozalekcyjne, to tak też będzie na studiach. A jeśli uwalę semestr czy rok przez jakiś gówno przedmiot czy starego pierdziela, to trudno, też sobie poradzę 😎

a nie uważasz, że oceny są w miarę ważne na 1 roku studiów, gdy potem wybiera się specjalizację według średniej?

Odnośnie mobbingu na uczelniach wyższych i jak sobie z nim radzić polecam film na kanale Krzysztof M Maj z serii "dla każdego coś pysznego" 🙂

Co sądzisz o studiach po angielsku w polsce?

Zgadzam się w 100 %, tylko u nas wykładowcy to w większości osoby, którzy są adwokatami, radcami, sędziami czy prokuratorami, więc często się odnoszą do swojej pracy.

🙃👌👍✌💥💯

Rok akademicki w strachu łaaa

Status studenta jest ważny gdy brutto=netto

21 Lat na karku a ja nie umiem stawiać przecinków XD ale ogarniam życie w miarę lmao

Studia w Polsce robi sie tylko dla papierka jak nie masz wiedzy praktycznej na studiach nic sie nie nauczy 😂😂😂