Рет қаралды 35,994
Jeżeli możesz, wesprzyj kanał na Patronite:
🔥 patronite.pl/porucznikpiotrpo...
Zapraszam do grupy na FB:
✅ / 533506941909774
Mój profil na FB:
✅ / porucznik-piotr-powa%c...
Jak chcesz, możesz docenić moją pracę i postawić mi kawę 😉
☕️☕️☕️ buycoffee.to/porucznikpiotrpowalka
📧 kontakt do mnie:
📧 piotr.powalka@wp.pl
Inne moje filmy:
▶️ Wojska Obrony Terytorialnej - Część 1: • Wojska Obrony Terytori...
▶️ Wojska Obrony Terytorialnej - Część 2: • Co Musisz Wiedzieć o W...
▶️ Kto zostanie powołany do wojska w 2023?: • Kto Zostanie Powołany ...
▶️ Szykujemy się na wojnę?: • Szykujemy Się Na Wojnę...
▶️ Ile dostałem emerytury wojskowej?: • Emerytura Oficera Wojs...
Każdy kij ma dwa końce. Jak radzić sobie z upierdliwym dowódcą?
Każdy żołnierz na swojej drodze spotkał jakiegoś upierdliwego dowódcę. Ja na szczęście miałem tylko dwóch których delikatnie można nazwać upierdliwymi. Niestety nie ma jednego dobrego sposobu, żeby radzić sobie z wojskowym betonem.
Na pewno na każdym razem trzeba mierzyć siły na zamiary i należy pamiętać, że każdy kij ma dwa końce.
Młody żołnierz raczej nie poradzi sobie z upierdliwym dowódcą. Niestety na początku jak jeszcze nie masz wyrobionej marki i nikt Cię nie zna to masz dwa wyjścia. Albo podporządkować się, albo próbować walczyć, co może skończyć się odejściem do cywila.
Współpraca dobrym sposobem dowodzenia
Ja na przykład zawsze wolałem współpracować niż za wszelką cenę stawiać na swoim, bo przecież jestem ważnym panem oficerem. Warto korzystać z umiejętności swoich podwładnych.
Jak przyszedłem na kompanię zmechanizowaną jako młody podporucznik to wiedziałem, że dobrze jest korzystać z wiedzy podwładnych, bo sam niewiele zdziałam, zwłaszcza, że nikogo nie znam a dowódcą batalionu jest idiota, który na pewno mi nie pomoże.
Oczywiście miałem to nieszczęście, że na kompanii nie było żadnego innego oficera i musiałem objąć dowodzenie całą kompanią i stałem się bezpośrednim podwładnym dowódcy batalionu, który był despotą. Tak chyba można go nazwać.
Na szczęście podoficerów na kompanii miałem doświadczonych, no i pomogli mi w wielu sprawach. Swoje pomysły konsultowałem z dowódcami drużyn, szefem, technikiem i zawsze na tym dobrze wychodziłem. Nie było to na tej zasadzie, że jestem oficerem po 5 letniej szkole i znam się najlepiej.
No i podwładni stwierdzili że nie jestem zjebem i mi pomogą. A w wielu przypadkach mogliby powiedzieć, że nie wiedzą, nie znają się i nie jest to w ich kompetencjach i obowiązkach.
A doświadczony podoficer, wie gdzie co załatwić, do kogo zadzwonić i tak dalej.
Z szeregowymi oczywiście też warto dobrze żyć. Bo nie zawsze jest czas żeby postawić zadanie. A jak szeregowy od razu wie, co ma robić to jest dobrze. A kontrola przyjedzie na zajęcia i pan major zapyta się szeregowego jakie dostałeś zadanie a on na to „pan porucznik kazał mi tutaj przyjść i stać” i już wtopa zaliczona. A jak szeregowy połapany to od razu wymyśli jakąś bajkę, że dostał zadanie do godziny 12 obserwować , na sygnał taki i taki meldować a o godzinie takiej i takiej ma wykonać patrol wzdłuż lasu i meldować po radiu o wykrytym przeciwniku.
Więc można być dowódcą przypierdalającym się do wszystkiego, ale potem nie ma co liczyć na pomoc podwładnych.
Napiszcie w komentarzach jak lepiej dowodzić. Czy na zasadzie jebać karać, nie wyróżniać, czy może lepiej współpracować.
Dowódca batalionu - despota
Ja na przykład miałem kiedyś dowódcę batalionu, który krótko mówiąc mobbingował ludzi. A co to jest mobbing, to chyba każdy wie. Pokrótce jest to znęcanie się nad podwładnym i wykorzystywanie swojego stanowiska.
Więc Pan Pułkownik miał w zwyczaju między innymi:
- organizować odprawy o 15.30, czyli w momencie zakończenia służby,
- darcia dokumentów, konspektów i nakazywanie przyniesienia poprawionych kwitów o 18.00
- nie zapisywał nadgodzin,
- darł mordę,
- ubliżał
- no tak pokrótce to jebać, karać nie wyróżniać
No świnia pierwszej klasy.
No i ja oczywiście postanowiłem trochę powalczyć, bo już trochę mnie to wszystko wkurwiało. Na przykład jednego razu oczywiście odprawa o 15.30, w samochodzie na parkingu chłopaki już czekają, bo przecież sam nie dojeżdżałem.
Pan pałkownik porwał wszystkie konspekty i oczywiście kazał zameldować się z poprawionymi o 18.00. No to ja po odprawie krokiem defiladowym do pana pałkownika i mówię, że mogę te konspekty poprawić ale dopiero na 7.00, bo po południu mam lekarza.
On na to: to ma pan zamiar wziąć zwolnienie?
Ja: Nie jestem lekarzem, zobaczymy co lekarz na to powie.
No i pan pałkownik się zgodził na 7.00 i ja oczywiście na następny dzień byłem w pracy. Obyło się bez zwolnienia lekarz przepisał tylko witaminy.