Рет қаралды 232,846
ex DD490 - MPK Kraków
Miała być pełna sentymentu przejażdżka...była trudna do wymazania z pamięci katastrofa...
Miał być Jelcz...były zgliszcza...
Miało być bogato w piękne dźwięki...pozostał dźwięk bitych szyb oraz trawienia konstrukcji przez ogień...
Miała być, jak zawsze, nadzieja na kolejne spotkanie...była tylko bezradność przy potężnym żywiole...
20 grudnia 2022 roku po godzinie 13 w mysłowickiej Wesołej spłonął obsługujący stale linię 672 Jelcz - ostatni Tantus w GOPie i ostatni liniowy M181MB/3 pochodzący z Krakowa.
Pojazd posiadał zółte blachy, ale był zaledwie 15-letni, co na standardy GOPu nie jest wcale dużym wiekiem.
Pojawił się niespodziewanie, w listopadzie, za sprawą porozumienia kolekcjonerów - Czerwonym Ikarusem z Łodzi oraz firmą SimKol (Śląski Ikarus).
Teraz znika w równie niespodziewany i zarazem najtragiczniejszy sposób.
Jest to film dla miłośników o mocnych nerwach.
Dziś umożliwimy Wam pobyt w ostatnich chwilach tego Jelcza przed tragedią oraz w jego dramatycznej agonii...
Feralnym kursem jechał Piotrek Przeniosło, który miał nieszczęście nagrać te smutne chwile...
Z początku wszystko było jak zwykle - przyjemnie, bezpiecznie, dynamicznie za sprawą autostrady i terenu niezabudowanego, bez żadnych niepokojących symptomów.
Autobus bardzo czysty, w godzinnej przerwie przed tym kursem był na myjni.
Na pograniczu Katowic i Mysłowic sytuacja jednak szybko się zmieniła - do wnętrza zaczął wdzierać się dym, który zwiększył swoją intensywność po słyszalnym syknięciu spod podłogi. Pasażerowie zareagowali dość szybko i oddalili się od silnika, jednak tylko Piotrek uznał, że warto zgłosić ten fakt kierowcy, który po tym zatrzymał Jelcza na najbliższym przystanku. Wszyscy opuścili pojazd, nikomu na szczęście nic się nie stało.
Szybko okazało się, że to coś poważnego - pożar.
Od razu kierowca wezwał służby, podjął także próby ugaszenia przy pomocy dwóch gaśnic, jednak bezskutecznie.
Wobec tego jedynym działaniem było czekać na przybycie straży pożarnej i spoglądać bezradnie jak pojazd ginie w ogniu.
Piotrek natomiast z uwagi na ówcześnie brak pomysłów na dalsze działanie wśród obecnych, jak i u siebie, zrobił to co w tej bezsilności się dało i dokończył swoją trwającą od 90.minut dokumentację.
Można dostrzec iż także wielu postronnych nie zachowało się dobrze w obliczu zagrożenia - siedzenie na przystanku obok płonącego pojazdu, omijanie go autami (jednym z takich kierowców był nawet mysłowicki radny) było nieodpowiedzialne. Jelcz ponadto zapalił kabel energetyczny zlokalizowany nad nim - przebywanie obok było niebezpieczne.
Jednak...krytykując postępowanie osób, które wzięły udział w tej tragedii, trzeba wziąć pod uwagę, że takie sytuacje nie są codziennością - w takich chwilach nie występują prawa logiki i wysoka ludzka kreatywność - każdy działa spontanicznie pod wpływem emocji.
Tak więc wylewając pod czyimś adresem hejt, co dzieje się obecnie w sposób toksyczny w Internecie, weźcie pod uwagę, że tak naprawdę nie wiecie, co byście zrobili na ich miejscu, czy to kierowcy, czy to Piotrka, czy to innych gapiów.
Raczej nikt nie zachowałby się w sposób idealny tak jak teraz po czasie można pomyśleć - każdy popełniłby jakiś błąd, bo te utarte zasady postępowania są jedynie teorią, które w zagrożeniu mają się nic do praktyki, gdzie dużą rolę odgrywa stres i zaskoczenie.
Pisanie, że Piotrek mógł zrobić to, kierowca mógł zrobić tamto i ogólnie rozkładanie tej sytuacji na czynniki pierwsze, idealnie pasuje do przysłowia "Mądry Polak po szkodzie" - jeśli bym zawiózł pradziadka do szpitala to by nie umarł, jeśli bym nie pojechał na rowerze to by go nie ukradli, jeśli by Piotrek zadzwonił i zamówił zrzut wody z Amazonii oraz wyciągnął z plecaka zupełnym przypadkiem zabraną trzecią gaśnicę to pożar by został ugaszony.
A gdyby stosując te teoretyzowane po fakcie "alternatywne działania" ktoś był akurat ranny?
Wszystko można wymyślić siedząc bez presji czasu w domowym ciepełku, tam bycie ekspertem jest dziecinnie proste.
STAŁO SIĘ i nie ma co tego już roztrząsać - nikt nie powinien być kozłem ofiarnym w tej sytuacji.
STAŁO SIĘ i jedyne co można z tego przeżycia lub poprzez obejrzenie tego filmu, to wyciągnąć praktyczne wnioski na przyszłość - nowe doświadczenia, które mogą okazać się przydatne. Może kiedyś komuś z Was uda się coś uratować, lecz czasu już nie cofniemy.
Wyrazy współczucia dla pracowników SimKolu oraz dla właściciela Jelcza.
Okropnym ciosem jest strata pojazdu i do tego tak unikalnego, także rozumiemy Wasze obecnie negatywne emocje. Jako ludzie, którzy wyjedli zęby w nagrywaniu Jelczy, czy też przenoszeniu ich w świat wirtualny, łączymy się z Wami w tej żałobie i dziękujemy za podjętą próbę ratowania tego Tantusa jako zabytek oraz za ten miesiąc w GOPie, w którym można było czuć dumę, że i zabytki mogą obsługiwać linie zwykłe. Historia Wam tego nie zapomni!
Kibicujemy w planach odbudowy, choć nie będzie to łatwe zadanie.
Wszystkiego Dobrego!
//Zespół Gniota.
20.12.22