Рет қаралды 1,078
Pico del Teide (3718m) czy Piekielna Góra, jak nazywali go Guanczowie - rdzenni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich. Dla mnie to było marzenie, wyzwanie i kolejny raz możliwość sprawdzenia własnych granic.
🔴 SUBSKRYBUJ mój kanał 👉 bit.ly/2Ml0u1K
🔔 KLIKNIJ dzwoneczek, żeby nie przegapić kolejnego Odcinka.
Moje Social Media
Jestem na Facebooku:
👉 /
Fotografia i wideo z drona:
👉 / latajacyczarodziej
Jestem na Instagramie:
👉 / bartekzzzzzz
👉 / latajacyczarodziej
Bądźmy w kontakcie🤘
W tym odcinku pełna relacja z mojego wejścia na szczyt El Teide.
Jak było?
Choć początek szlaku to spacerek w świetle pełni księżyca, to wiedzcie, że to tylko fragment całej trasy. Wejście na wysokość powyżej 2500 metrów nad poziomem morza wiąże się z wysiłkiem z dużo mniejszą ilością tlenu w powietrzu do dyspozycji. Z czym to się wiąże? A no z tym, że oddycha się ciężej, robi się słabo, odczuwa się mdłości. Skały i kamienie, a w nich umowna droga, której trzeba mocno pilnować, bo w ciemności widać tylko to co przed nosem oświetlone czołówką. Do tego mocny wiatr w widełkach od 100 do 200 km/h, kurz z pyłu wulkanicznego osadzonego na skałach wpadający do ust, nosa i oczu, a z każdym metrem w górę, temperatura w dół. Zgubiłem się i musiałem się kawałek wspiąć po skałach po ciemku żeby wrócić na właściwą drogę. Na samą myśl... brrr...
To tak mniej, więcej. Warunki nie rozpieszczały ale to dobrze bo podejmując wyzwanie "im gorzej, tym lepiej". Im większe wyzwanie, tym większa satysfakcja.
Ogromna motywacja wewnętrzna, ale także wsparcie z Waszej strony i osób spotkanych po drodze, zaowocowało sukcesem. Zrobiłem to. Około godziny 6:00, a dokładniej 5:58 byłem na szczycie Teide. Pozostało znaleźć jakieś "wygodne miejsce", żeby mnie nie zwiało, i doczekać do 7 z hakiem na wschód słońca, który był bez wątpienia jednym z najpiękniejszych jakie widziałem w życiu.
Założeniem było wejście "na sportowo" faktycznie wyszło około 4h i myślę, że gdyby nie kilka przerw z moimi Francuzami, dotarłbym na szczyt szybciej. Z tym, że wtedy byłbym tam za wcześnie, a w nocy na szczycie Teide nie jest tak przyjemnie.
Zresztą sami zobaczcie.
Co było dalej, po zdobyciu Najwyższej Hiszpańskiej Góry?
To zobaczycie w kolejnym odcinku, który postaram się wrzucić jeszcze w tym tygodniu.
Pozdrawiam spotkanych po drodze przesympatycznych rodaków. Tych mieszkających na stałe na Teneryfie oraz kolegę z woj. Lubelskiego, z którymi rano byłem na szczycie.
Dajcie znać w komentarzu czy odcinek się spodobał. Zostawcie Kciuki w Górę i pamiętajcie o Subach i dzwoneczkach, żeby być na bieżąco.
#teide
#góry
#vlog
#przygoda
#trekking
#szczyt
#wyprawa