Bez urazy, ale osobiście nie zatrudnił bym dzbana który nie odróżnia pytań do rekrutera od pytań do szefa zespołu z ramienia firmy. Za duże ryzyko że taki ktoś nie zrozumie potem nawet jak kupić kawę w cafe maszynie xDD

@@gregorusdamn Pytania rekrutera są bezcelowe (zazwyczaj). Sprawadzają się do dupereli takich jak egzaminowanie kogoś z angielskiego, kto od 20 lat pracuje w firmie gdzie cały flow jest po angielsku, dopytywania ile chce zarabiać bez przedstawienia jak wygląda praca w *detalach*, bredzenia o benefitach, które nikomu sa niepotrzebne i ignorowaniu tych ważnych itd itp. Szef zespołu? Zanim on się pojawi na ścieżce, zwyczajowo mam już pelen obraz firewalla w postaci HR który nie wie do końca nawet co jego firma tworzy, czym tworzy, jak tworzy, ale wie, że bardzo ważne jest że zespół młody dynamiczny. Zwyczajowo zaczynam rozmowę od określenia, że chce trafić do zespołu starych pierników, aby się czegoś dowiedzieć, co czasami zbija z tropu HR. Odbywam rozmowy rekrutacyjne średnio raz w tygodniu (ostatnio zrobiło sie tłoczno), z róznymi HRowcami, którzy samo do mnie dzwonią i inicjują proces. 1 na 5 ma szanse mnie zainteresować, ponieważ przyłożył się do pracy i choć tyle wie jakich technologi używają na miejscu. Na pęczki było HRowych dziewczyn, które nie odróżniały stanowiska programisty od testera, "bo oba przy komputerze" itd. Nie mówię tu o HR uniwersalnym, mówie o przypadkach działów HR w konkretnych firmach IT. Zaznaczam jadnak, że to się zmienia na lepsze, choć powoli. Problemem jest to, że nieprzygotowany dział HR, składający się z absolwentek socjologii zajmuje mój czas, aby na koniec się okazało że pomylili programistę Webowego z programistą embedded. Niestety, ten poziom orientacji kogo zatrudniają musi pojawić się w pierszej minucie rozmowy - inaczej tracą mój i swój czas na bredzenie o rzeczach nieistotnych. Zanim kierownik zespołu znajdzie czas na rozmowę z kandydatem, kandydat powinien mieć pełną jasnośc jakich narzędzi i technologii używają, czas obu jest cenny. Niedawno okazało się ze po przebrnięciu przez 2 etapy rekrutacji, po rozmowie z kierownikiem zespołu, okazało sie że to bazodanowiec od web szukajacy testera (!), a ja programista od C++. Strafiłem kilka godzin z życia przez pustaków z HR, zatrudniajacych "kogoś od komputerów". Zmienia się na lepsze, ale ciągle wydzwaniają do mnie osoby z HR z propozycjami pracy absurdalnymi w zderzeniu z kwalifikacjami, zajmując czasi tłumacząc się pod koniec że "przepraszam ale ja nietechniczna jestem". No właśnie. Innymi słowy nie wiem jakim trzeba byc dzbanem aby na rozmowie HR z kandydatem nie określić na jakie stanowisko i z jakimi umiejętnościami zatrudniany jest kandydat, tylko czekać z tymi informacjami na kierownika zespołu który to wyjaśni w 3 rozmowie po 4 tygodniach, kiedy okazuje się że to coś innego niż obje myśleliśmy...

Tak tak, miałeś sen, w którym to Ty zadawałeś pytania rekruterowi, a nie odwrotnie. A potem się obudziłeś. Rozumiemy to, naprawdę.

@@mattreggie4481 Jestem rekrutowany regularnie z racji wykonywanego zawodu. Powiedzmy, że rozmowy tego typu są codziennością dla mnie, jak również dla większosci osób w zawodzie programisty, jakie znam, a znam sporo. Pytania konkretne zadaje zawsze i (prawie) nigdy nie uzyskuje na nie odpowiedzi w rozmowie z HR. Często te rozmowy są powodem do żartów w grupie, wymiany doświadczeń i tworzenia blacklist pracodawców zatrudniajacych głupich rekruterów. Bywa, że co tydzień rozmawia się w grupie kolegów "co nowego odwalił HR podczas rekrutacji do X" i bywa, że to są epickie wpadki, grubo poniżej poziomu spodziewanego po profesjonalistach od HR. Nie aby każda rozmowa taka była, ale wiele jest. Najzwyczajniej: rekrutacja na kasę do Biedronki i do projektowania satelitów różnią się nieco. HR nie widzi róznicy, dzięki czemu my mamy zabawę, HR niewdzięczną pracę, a pracodawcy poczucie że rynek jest cieżki. HR to zbędna warstwa - mogą się jedynie nadać do odsiewania osób chorych psychiczne (których w IT nie brakuje). Do szukania pracowników, talentów, kompetentnych - nie. Są na to zbyt niekompetentni i zbyt tumanistyczni. Nie mam nic przeciwko obecności HR do rekrutacji na dyrektora banku. Ale w dziedzinach wiedzy lepiej niech sobie darują kompromitacje, bo na razie są obiektem żartów. PS. Od tamtego czasu trafiła mi się rozmowa, na której HR egazminował mnie z anglieskiego czytajac akapit z Sherlocka Holmesa i pytając o jakiś detal ze środka. Odłożyłem słuchawkę, z głupcami naprawdę mnie warto.

To co napisał Pan @12fr45a to trafne informacje. Ja dodam od siebie, że rekrutacja w IT to przeważnie żart, rekruterki są głupie, nie wiedzą o czym mówią i zachowują się jak roboty potrafiące tyko zadawać spisane sobie wcześniej pytania. Bardzo trafnie 2 ludzie piszą pod tym filmikiem swoje PRAWDZIWE wrażenia z rekrutacji bo rzeczywistość jest taka jka jest napisane tu w sekcji komentarzy czyli (moje przykłady + to co jest w sekcji komentarze): - brak feedbacku - zadawanie głupich pytań rekrutacyjnych czytanych z kartnki - opowiadanie bzdur nie mających związku z rzeczywistością, tu dobrym przykładem jest właśnie powyższy filmik gdzie autorka opowiada głupoty, widać że jest nieprzygotowana bo na bieżąco wymyśla kolejne punkty - pracodawcy często chcę aby kandydaci rozwiązywali zadania rekrutacyjne ALE nie dają instrukcji czy dobrych praktyk do rozwiązania tych zadań także na koniec dnia jest tak, żę: kadydat poświęcił 4 godziny swojego czasu i nie dostał nawet feedbacku z zadania bo coś się pracodacy nie spodobało (użyta inna technologia, nie użyty typescirpt, czy coś innego)